Dziecko dwóch pasji
Autorem artykułu jest Maurycy Szuran
"Hell's Angels", czyli "Aniołowie piekieł", to film który w chwili premiery oszałamiał ze względu na bizantyjski rozmach i odważne sceny, robiące wrażenie nawet na współczesnych widzach. Był dzieckiem dwóch pasji pewnego wyjątkowego człowieka.
Aby uczciwie ocenić obraz, na który wejściówki rozeszły się w rekordowych ilościach, należy wpierw spojrzeć na jego twórcę - człowieka, który w kilkanaście lat po premierze miał stać się gigantem w innej branży, która sprzedawała bilety. W tym przypadku były to bilety lotnicze.
Howard Hughes - producent i reżyser (oficjalny, choć niejedyny) "Aniołów piekieł" - to urodzony w 1905 r. syn człowieka, który sukces zawdzięcza jednemu tylko wynalazkowi: wietrłu tak wytrzymałemu i skutecznemu, że prace wydobywcze po jego zastosowaniu przyspieszyły dziesięciokrotnie. Dziedzic fortuny zarobionej dzięki przebłyskowi geniuszu miał jednak inne niż ojciec zainteresowania: kino oraz lotnictwo.
W wieku dwudziestu lat Hughes wyruszył do Hollywood i natychmiast udowodnił, że ma talent do wybierania dobrych scenariuszy i zatrudniania sprawnych reżyserów. Wyprodukowawszy kilka uznanych przez krytykę i widzów komedii, postanowił połączyć obie swoje pasje. Wynikiem była superprodukcja opowiadająca o asach lotnictwa podczas pierwszej wojny światowej.
Fabularnie jest to smutna, aczkolwiek pompatyczna i dość tandetna z dzisiejszego punktu widzenia historia. Bohaterami są bracia, którzy wstępują do oddziałów lotniczych po wybuchu I wojny światowej; po wielu przejściach im przypada udział w niebezpiecznej, wręcz samobójczej misji. Opowieść to tylko pretekst do pokazania spektakularnych walk powietrznych, nakręconych w śmiały, niespotykany wówczas sposób. Świetny efekt osiągnięto wysokim kosztem: podczas produkcji zginęły cztery osoby - wszystkie w wyniku nieudanych akrobacji.
"Aniołowie piekieł" zdobyli uznanie widzów, zarabiając dwukrotność swego budżetu. Krytycy nie byli zbyt łaskawi dla obsady, lecz docenili aspekty techniczne produkcji, zaś operatorów kamery nagrodzono Oskarem. Film przetarł drogę produkcjom, które dziś zwane są "blockbusterami" - wielkim hitom kina akcji, kosztującym wielkie pieniądze i przynoszącym jeszcze większe zyski. Sprawił, że jego producent i reżyser zapisał się nie tylko w historii lotnictwa, ale również w annałach kinematografii. Warto po niego sięgnąć, by zafundować sobie nieco prawdziwych emocji - w przeciwieństwie do współczesnych, napędzanych animacją komputerową produkcji, tutaj mamy pewność, że każdy niebezpieczny manewr jest wykonywany przez prawdziwego pilota. "Aniołowie piekieł" to kino z prawdziwego zdarzenia.
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz